piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaaktualnościJózef Antoni Zajączkowski – zapomniany malarz, fotograf z wyboru, patriota z urodzenia

Józef Antoni Zajączkowski – zapomniany malarz, fotograf z wyboru, patriota z urodzenia

Być może pojawiający się od czasu do czasu podczas pracy nad artykułami przygotowywanymi do druku problem wymienianych w nich osób nieposiadających żadnego imienia jest jedynie zmorą adiustatora. Wiedząc jednak, że przecież każdy ma jakieś imię, cóż czyni redaktor (z którego perspektywy piszę te słowa)? Odsyła „nierzetelnemu” autorowi nadesłany do redakcji tekst z prośbą, by przynajmniej raz, kiedy tylko pojawia się w nim takie bezimienne nazwisko bohatera, podał też w pełnym zapisie jego imię, a jeśli jest ono nieznane – dał przy nazwisku jakże praktyczne i jednoznacznie rozstrzygające tę kwestię objaśnienie, w rodzaju: „Zajączkowski, artysta malarz o nieznanym imieniu”. Kiedy jednak, w odpowiedzi na taką prośbę, redaktor otrzyma od autora tylko inicjał imienia, wtedy już na własną odpowiedzialność jest zobligowany do wprowadzenia w adiustowanym tekście innego określenia, np.: „znany jedynie z inicjału imienia J. Zajączkowski, artysta malarz”.

Rozwiązanie takie – choć nie w pełni zadowalające, ponieważ w dalszym ciągu nie wiemy, o jakim konkretnie twórcy mowa w artykule – bywa niekiedy zachętą do podjęcia dalszych poszukiwań mających na celu zidentyfikowanie przykładowego „malarza”. Tak było i tym razem, kiedy do redakcji jednego z ukazujących się Polsce czasopism wpłynął artykuł, którego autor (historyk architektury), chcąc zilustrować omawiany przez siebie zabytek, posłużył się opisem rysunku znajdującym się w starannie opracowanej i powszechnie cenionej publikacji Krystyny Gutowskiej-Dudek Rysunki z wilanowskiej kolekcji Potockich w zbiorach Biblioteki Narodowej, (t. 3, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2002, s. 189-190). Można tam przeczytać, że twórcą dwóch przedstawionych rysunków jest „ZAJĄCZKOWSKI J. (imię, daty życia i bliższe dane biograficzne nieznane). Artysta, prawdopodobnie amator, czynny w XIX wieku”; obok jednej z ilustracji znalazła się m.in. wzmianka o pozyskaniu do zbiorów obu prac Zajączkowskiego:

„ZAMEK w LANCKORONIE [1839].
1419. Na skalistej górze ruiny zamku. Na pierwszym planie pasterz z krowami. Napis odcięty i naklejony na odwrocie na podkładkę oł.: »Lanckorona w Cyrkule wadowickim«. Oznaczenie odcięte i naklejone na odwrocie na podkładkę: »Zajączkowski rys w Lancko(ronie) 1839 r.« Kredka czarna, pap. kremowy; 322 x 250; na podkładce, ramka pap. kol.
I. Rys. 4538 (WAF.41); neg. 17675. Oba rysunki Zajączkowskiego prawdopodobnie włączone do zbiorów wilanowskich w czasach małżonków Augusta i Aleksandry Potockich”.

1. Józef Zajączkowski, „Zamek w Lanckoronie”, 1839, rysunek czarną kredką, wym. 32,2 x 25 cm (w tece Vues de la Pologne w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

Opis ujętego w katalogu drugiego rysunku Zajączkowskiego (ważny, ponieważ ujawniony w nim został inicjał imienia malarza) nie leżał już w kręgu zainteresowań historyka architektury (omawiającego w swoim artykule niektóre kwestie dotyczące genezy stylistycznej wieży głównej zamku w Kole w kontekście innych tego typu wież wzniesionych w XIV w. przez zakon joannitów na terenie Polski i Niemiec):

„DOM ESTERKI w OPOCZNIE [1842].
1420. Piętrowy dom z dwoma bramami, częściowo w ruinie. Za domem ogrodzenie i drzewa. z prawej ogrodzenie z łukiem arkadowym, przez który widoczne zabudowania. Napis: »Dom Esterki w Opocznie«. Na odwrocie sygn.(?): »1842 r. J. Zajączkowski z natury«. Oł.; 117 x 132. I. Rys. 306; neg. 13213.
Źródła: Inwentarz 1932, k. 28, poz. 532”.

2. Józef Zajączkowski, „Dom Esterki w Opocznie”, 1842, rysunek ołówkiem, wym. 11,7 x 13,2 cm (w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

Ustalenie na podstawie tak skąpych informacji, kto jest autorem obu rysunków, rzeczywiście wychodziło poza ramy naukowej dedukcji przyjęte w katalogu przez Krystynę Gutowską-Dudek. I chociaż pierwszym narzucającym się tu kandydatem mógł być Józef Zajączkowski, malarz, później fotograf prowadzący atelier kolejno w Zgierzu, Łodzi i Krakowie, uczestnik powstania styczniowego – to jednak o jego dorobku malarskim nie było do niedawna wystarczająco wiarygodnych informacji, a najczęściej funkcjonujące w literaturze lata jego urodzin i śmierci (1805-1905 lub 1816-1905) wymagały potwierdzenia albo korekty.

Dopiero opublikowany w 2019 r. artykuł Doroty Samborskiej-Kukuć z Uniwersytetu Łódzkiego zatytułowany Kilka komentarzy do wspomnień Józefa Zajączkowskiego („Notatki z czasów powstania w r. 1863 a mianowicie w m. Łodzi i jego okolicach”), („Przegląd Nauk Historycznych”, nr 1, 2019, s. 233-247) rozwiewa niektóre wątpliwości dotyczące biografii artysty i pozwala przyjąć nowe ustalenia. Czytamy w nim:

„O samym autorze [pamiętnika Notatki z czasów powstania w r. 1863 a mianowicie w m. Łodzi i jego okolicach, w: Spiskowcy i partyzanci 1863 roku, red. Stefan Kieniewicz, Warszawa 1967, s. 111-159] wiadomo stosunkowo mało, tzn. tyle, ile ujawnił on sam, oraz to, co zdołali ustalić zajmujący się jego biografią badacze” (Kilka komentarzy…, s. 234).

Po czym autorka artykułu podaje własne ustalenia, pisząc:

„Józef Antoni Jakub Ignacy Zajączkowski, syn Stanisława i Marcjanny z Lichnowskich, urodził się 24 lipca 1817 r. w krakowskiej dzielnicy Wesoła, ochrzczony został dwa dni później w kościele pw. św. Mikołaja. Jego ojciec był nauczycielem w szkółce parafialnej przy tym kościele. Józef miał co najmniej jednego brata, Hipolita i co najmniej jedną siostrę, urodzoną w 1819 r. Teklę Teresę Annę. Był artystą malarzem, potem zajął się fotografią. Bardzo ruchliwy, często zmieniał miejsca pobytu. Mieszkał przede wszystkim w Krakowie, ale również w Warszawie, podkrakowskich Proszowicach […], w Kazimierzu pod Łodzią, Zgierzu, w Łodzi, a potem znów w Krakowie, z przerwą na wyjazd do Paryża” (tamże, s. 235-236). i dalej: „Nie wiadomo, gdzie Zajączkowski uczył się malarstwa, można jednak przypuszczać, że w Krakowie” (tamże, s. 236).

Zgodziwszy się z tym stwierdzeniem, można jednocześnie wysunąć hipotezę, że pierwsze nauki w dziedzinie rysunku pobierał młody Zajączkowski u Antoniego Gizińskiego (1785-1847), profesora rysunku i historii w słynnej szkole św. Anny w Krakowie (znanej też w przeszłości jako Kolegium Nowodworskiego, a obecnie funkcjonującej pod nazwą I Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie), w której w kolejnych latach uczyli się także malarze: Saturnin Świerzyński, Władysław Łuszczkiewicz, Jan Matejko, Walery Eljasz-Radzikowski, Wojciech Kossak i Stanisław Wyspiański. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie znajduje się bowiem namalowany na tekturze w 1828 r. obraz olejny autorstwa Antoniego Gizińskiego „Portret dwóch kobiet” (wym. 38,5 x 49,5 cm, nr inw. MNK II-a-205) przekazany tam w darze w 1892 r. przez samego Józefa Zajączkowskiego. Na obrazie znajduje się napis sporządzony ręką jego twórcy: „Malował Giziński profesor rysunków i historyi powszechnej w Liceum S. Anny w Krakowie / w r. 1828 –” (Halina Blak, Barbara Małkiewicz, Elżbieta Wojtałowa, Malarstwo polskie XIX wieku, „Katalogi zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Nowa seria”, Kraków 2001, s. 88, poz. 219). Być może Józef Zajączkowski otrzymał ten portret, jako jedenastoletni chłopiec uczący się w tej szkole, w prezencie od Antoniego Gizińskiego, który w tym właśnie 1828 r. żegnał się ze szkołą św. Anny i jej uczniami, odchodząc na podobne stanowisko w szkole św. Barbary.

3. Antoni Giziński, „Portret dwóch kobiet”, 1828, olej, tektura, wym. 38,5 x 49,5 cm (w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie)

Z kolei jego młodzieńczą pracą mogła być miniatura malowana na kości przedstawiająca kapitana rosyjskiego pułku ułanów gwardii Brochockiego (zob. Kazimierz Buczkowski, Zofia Przeorska-Exnerowa, Wystawa miniatur na tle wnętrz pałacu hr. Pusłowskich, Kraków 1939, s. 74):

„398. ZAJĄCZKOWSKI JÓZEF (I poł. XIX w.)
Brochocki, kapitan rosyjskiego pułku ułanów gwardii tzw. konnopolców. Mundur granatowy, wyłogi czerwone, na kołnierzu srebrne belki gwardyjskie, szlify, sznury i pas od ładownicy srebrne, order św. Stanisława i inne. Mal. na kości, owal: 7 x 6 cm, oznacz.: »1828 J. Zajączkowski«.
Wł.: Ksawery hr. Pusłowski w Krakowie”.

Nie wydaje się jednak, by ten krótki okres nauki rysunku u Gizińskiego był jedynym i ostatecznym etapem edukacji artystycznej młodego Zajączkowskiego. W dalszym ciągu nie wiemy, u kogo i gdzie kontynuował studia malarskie.

„W latach czterdziestych, a może i wcześniej – kontynuuje Dorota Samborska-Kukuć – przebywał [Zajączkowski] w Warszawie, wynajmował wówczas pokój na Lesznie; w marcu roku 1843 ożenił się z córką właścicieli domu, 17-letnią Józefą Aleksandrą Chmielewską (ur. 1827), córką Walentego i Zofii ze Skibińskich. Z tego też czasu pochodzi znajdujący się w Muzeum Narodowym w Krakowie portret Zajączkowskiego namalowany przez warszawskiego artystę Adolfa Rochalewskiego. Rok później mieszkał już Zajączkowski z żoną w Krakowie (na Kleparzu pod numerem 12), gdzie w październiku w parafii św. Floriana odnowił swoje zaślubiny, deklarując stały pobyt na terenie Galicji” (Kilka komentarzy…, s. 236).

Faktycznie. w tym samym czasie, kiedy malarz złożył w darze do zbiorów krakowskiego Muzeum Narodowego obraz autorstwa Antoniego Gizińskiego (1892), przekazał tam namalowany przez Adolfa Rochelewskiego (? – przed 1874; pisownia nazwiska wg „Słownika Artystów Polskich”, t. IX, Warszawa 2013, s. 4)* portret opisany w inwentarzu muzeum jako „Portret Józefa Zajączkowskiego” (olej, płótno, wym. 21,8 x 18,5 cm, owal, nr inw. MNK II-a-806) (zob. H. Blak, B. Małkiewicz, E. Wojtałowa, Malarstwo…, s. 277, poz. 758). Jest to zapewne portret zamówiony u Rochelewskiego przez Zajączkowskiego z okazji ślubu lub będący prezentem ślubnym warszawskiego malarza dla portretowanego.

Adolf Rochelewski, „Portret Józefa Zajączkowskiego”, 1843, olej, płótno, wym. 21,6 x 18,4 cm (w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie)

Nieco wcześniej, w latach 1839-1842, a więc w czasach, kiedy przed wyjazdem do Warszawy przebywał jeszcze w Krakowie, artysta wykonał dwa opisane na wstępie rysunki („Zamek w Lanckoronie” i „Dom Esterki w Opocznie”), które prawdopodobnie, jak słusznie przypuszcza Krystyna Gutowska-Dudek, mogły trafić do zbiorów wilanowskich „w czasach małżonków Augusta i Aleksandry Potockich” (K. Gutowska-Dudek, Rysunki…, s. 189). Być może zostały zakupione wraz z innymi rysunkami i sztychami od krakowskiego księgarza, wydawcy i kolekcjonera Aleksandra Wojciecha Fusieckiego (1805-1862) w latach pięćdziesiątych XIX w. (por. Wojciech Przybyszewski, Aleksander z Jurgan i jego zbiory, „Spotkania z Zabytkami”, nr 9, 2009, s. 10-15; tenże, Rysunki i ryciny ze zbiorów Aleksandra Wojciecha Fusieckiego (1805-1862) w kolekcji wilanowskiej, „Studia Wilanowskie”, t. XVII, Warszawa 2010, s. 43-80; tenże, Rysunki i ryciny ze zbiorów Aleksandra Wojciecha Fusieckiego w kolekcji wilanowskiej. Uzupełnienia i aneks, „Studia Wilanowskie”, t. XVIII, s. 124-135).

Najważniejszą jednak, spośród tych do dziś zachowanych, pracą autorstwa Józefa Zajączkowskiego jest jego obraz olejny na płótnie „Pogrzeb ofiar z roku 1848” („Pogrzeb ofiar bombardowania Krakowa w r. 1848”, 1848, olej, płótno, wym. 62,5 x 84 cm), przekazany w darze do zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie przez Franciszkę Fischerową już w 1886 r. i jako pierwszy z nabytków w tymże roku zapisany w tymczasowym katalogu Muzeum Narodowego pod numerem spisu 445 (por. Obrazy i rzeźby będące własnością Muzeum Narodowego. Katalog tymczasowy, Kraków 1889, s. 11); obecnie w spisie inwentarza ma numer MNK II-a-105 (H. Blak, B. Małkiewicz, E. Wojtałowa, Malarstwo…, s. 385, poz. 1075). Jednakże w wydanym przed dwiema dekadami przez MNK katalogu malarstwa polskiego XIX w. (tamże) autorka noty odnoszącej się do omawianego obrazu podała, jak wielu innych autorów, błędną datę urodzenia artysty (1815) oraz mylnie rozpoznała go jako Józefa Jana Zajączkowskiego (1815-1905), weterana powstania listopadowego i żołnierza armii francuskiej (idąc zapewne za identyfikacją osoby na fotografii Awita Szuberta umieszczonej na „Tableau weteranów powstania listopadowego 1830-1831” Walerego Eljasza-Radzikowskiego z 1880 r. – zbiór czterdziestu fotografii na planszy o wym. 25,7 x 35,5 cm, zbiory Muzeum Krakowa, nr inw. MHK-Fs12816/IX). Obie pomyłki wymagają więc sprostowania. Tym bardziej, że i Jan Zajączkowski (nie Józef Jan) (1815-1905), żołnierz 4. pułku strzelców konnych w powstaniu listopadowym, i malarz Józef Antoni Zajączkowski pochowani zostali w różnych kwaterach na tym samym Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

5. Informacja o obrazie Józefa Zajączkowskiego „Pogrzeb ofiar z roku 1848”, przekazanym w 1892 r. do zbiorów tworzącego się Muzeum Narodowego w Krakowie

Nie była to zresztą jedyna znana z literatury przedmiotu pomyłka dotycząca identyfikacji fotografa Józefa Zajączkowskiego.

„W wielu opracowaniach jest mowa o tym – zacytujmy raz jeszcze Dorotę Samborską-Kukuć – że Zajączkowski mieszkał również w Rzeszowie, Krośnie i Jaśle. Wniosek ten jest wynikiem błędnego utożsamienia dwu osób zbiegiem okoliczności noszących to samo imię i nazwisko oraz wykonujących ten sam zawód. Należy w tym miejscu odwikłać owe qui pro quo. Józef Zajączkowski z Podkarpacia urodził się w roku 1838 prawdopodobnie w Rzeszowie, prowadził zrazu zakład fotograficzny przy ul. Sandomierskiej (dzisiejszej Grunwaldzkiej), następnie przeniósł się do Krosna, a przed rokiem 1891 do Jasła, gdzie 28 grudnia 1906 r. zmarł. Te ustalenia rozstrzygają ostatecznie kwestie istnienia nie jednego, ale dwu Zajączkowskich i dezawuują przypuszczenie, że byli ze sobą blisko spokrewnieni” (Kilka komentarzy…, s. 236).

Trzymajmy się więc tego ustalenia, odrzucając w konsekwencji dużą liczbę fotografii przypisywanych dotąd „naszemu” Zajączkowskiemu, a będących de facto pracami jego imiennika z Podkarpacia. Przyjrzyjmy się natomiast bliżej owemu najważniejszemu ze znanych malowideł Józefa Antoniego.

6. Józef Zajączkowski, „Pogrzeb ofiar z roku 1848” („Pogrzeb ofiar bombardowania Krakowa w r. 1848”), 1848, olej, płótno, wym. 62,5 x 84 cm (w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie)

Pamięć o obrazie „Pogrzeb ofiar z roku 1848” (dziś niemal zapomnianym, a będącym wspomnieniem tragicznych dni Wiosny Ludów w Krakowie) w Krakowie początku XX w. była jeszcze żywa. O jego istnieniu niewątpliwie wiedziano w Towarzystwie Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, skoro w książeczce Józefa Gollenhofera Rewolucya Krakowska 1848 roku, wydanej nakładem tego Towarzystwa w 1908 r., w ramach serii „Biblioteka Krakowska”, w sześćdziesiątą rocznicę tragicznych wydarzeń z 26 kwietnia 1848 r., zaraz za kartą tytułową zamieszczono całostronicową czarno-białą fotografię przedstawiającą to dzieło, z podpisem: „Obraz Józefa Zajączkowskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie / Pogrzeb ofiar bombardowania Krakowa w r. 1848”.

Na temat tych ofiar autor publikacji napisał, że

„Wojsko austriackie obliczało swą stratę na 8 zabitych i 50 rannych, wśród których był sam marszałek [Henryk] Castiglione. Liczba poległych ze strony miasta daleko była większą. 32 osób zginęło bądź podczas bombardowania, bądź następnie wskutek ran odniesionych. Ilu było rannych, nie da się bliżej oznaczyć. w samym szpitalu leżało ich 20, w pałacu pod »Baranami« 4. A nie jest znaną liczba tych, którzy znaleźli opiekę po domach” (J. Gollenhofer, Rewolucya…, s. 92-93).

Natomiast o samym pogrzebie wypowiedział się tylko jednym zdaniem, przyznając, że wydane po dwóch dniach od bombardowania miasta przepisy policyjne austriackiego gen. Karola Moltke

„Z jednej strony powtarzały […] warunki kapitulacji, nakazując ich spełnienie pod surowemi karami”, z drugiej rozporządzenie to „pozwoliło również na potężny, majestatyczny obchód pogrzebowy 17 ofiar 26 kwietnia, które na krakowskim spoczęły cmentarzu” (J. Gollenhofer, Rewolucya…, s. 94-96).

Za to w Dodatku do książeczki zestawił, na podstawie informacji podanych przez miejscowe gazety, nazwiska i znane mu imiona wszystkich 32 ofiar po stronie miasta, stawiając gwiazdkę przy 17 zmarłych, pochowanych podczas pogrzebu, którego pierwsze chwile utrwalił na płótnie Józef Zajączkowski:

Emigranci:
Hulewicz Jan, oficer polski, poległ na rogu rynku i ulicy Floryańskiej.
Wojciechowski Franc[iszek], uczeń uniw[ersytetu] paryskiego, zamordowany w domu Wodzickich.
Jakubowski.
Koryciński.
Otto Jan.
Korzebski.
Przypadkowo przebywający w Krakowie:
Zieliński Julian, akademik z Tarnowa, poległ na rynku.
Loserth Jan, subiekt handlowy z Śląska austriackiego, zamordowany przez żołnierzy.
Fergusson Julian, uczeń z Warszawy, zamordowany w domu Wodzickich.
Krakowianie:
Parzelski Ignacy, uczeń Uniwersytetu, poległ na rogu rynku i ulicy Floryańskiej.
Mendrzykowski Jacenty, 10-letnie dziecko, zabite bagnetem od żołnierzy.
Janikowski Kazimierz, krawiec, zastrzelony w oknie I-go piętra na ulicy Grodzkiej, l[at] 35, w czasie odwrotu wojsk austriackich.
Różycki Jan Kanty, czeladnik krawiecki.
Duński Józef, krawiec, zastrzelony na ul. Grodzkiej.
Nowicki Walenty, służący.
Złobczyński Jan, piekarz, poległ na Kleparzu.
Schachner Jan, pieczętarz, poległ na ul. Grodzkiej, już po kapitulacji.” (J. Gollenhofer, Rewolucya…, s. 107-108).

Na obrazie „z postaciami portretowanemi współczesnych znakomitości”, jak zapisano w tymczasowym katalogu obrazów i rzeźb krakowskiego Muzeum Narodowego, przedstawił Zajączkowski uczestniczących w pogrzebie obywateli, wśród których, na pierwszym planie po prawej, można rozpoznać m.in. księcia Stanisława Jabłonowskiego i hrabiego Adama Potockiego, a z lewej strony obrazu (jako trzeciego od lewej) autora malowidła, w rozmowie z dwoma innymi uczestnikami zgromadzenia, co zdaje się potwierdzać przypuszczenie, że i on wziął w nim udział, a tym samym opisywany obraz można uznać za dokument z epoki. W głębi, po prawej, artysta namalował zbliżający się do przygotowanej zawczasu wielokomorowej mogiły kondukt żałobny z niesionymi na barkach osób różnych stanów, w tym także kobiet, siedemnastoma trumnami, na których „były czapeczki czerwone, krakuski z piórem pawim i girlanda kwiatów”, jak zapamiętał Fryderyk Hechel (Kraków i ziemia krakowska w okresie Wiosny Ludów, Wrocław 1950, s. 159). Wśród oczekujących na rozpoczęcie pogrzebowej modlitwy można rozpoznać po ubiorach zarówno księży wyznania rzymskokatolickiego (z biskupem w centrum tej grupy) jak i wyznawców wiary Mojżesza (w centrum obrazu). Za przygotowaną do pochówku mogiłą – tłum licznie zgromadzonych osób (mieszkańców Krakowa i okolic oraz żałobników przybyłych na tę milczącą manifestację z innych miejscowości). Za cmentarzem, w odległym planie, widać charakterystyczne wzgórze z kopcem Kościuszki – symbolem pamięci o bohaterze i narodowych zrywach niepodległościowych Polaków.

Tak więc obraz ten jest nie tylko pamiątką najważniejszego wydarzenia będącego smutnym zwieńczeniem Wiosny Ludów w Krakowie, ale także śladem działalności malarskiej Józefa Zajączkowskiego, mieszkającego wtedy wraz rodziną w tym mieście. A to ważna informacja, ponieważ artysta, jak ustaliła D. Samborska-Kukuć, często zmieniał miejsce zamieszkania. Józef miał z Józefą Aleksandrą co najmniej siedmioro dzieci: Kaspra, Bronisławę Olimpię, Julię, Antoninę Magdalenę, Kazimierza Hipolita, Juliana, Bronisława Wilhelma i Antoniego (najstarsze dziecko przyszło na świat w Krakowie, najmłodsze w Zgierzu). W latach 1844-1848, o czym już wiemy, małżeństwo mieszkało w Krakowie. Gdzie przebywali w latach 1849-1853 – nie wiadomo. Ale w następnym roku Zajączkowski uczył się już nowego zawodu u Karola Beyera w Warszawie, po czym od 1855 do około 1860 r. rodzina zamieszkała w folwarku Kulig pod Łodzią, by następnie przenieść się do Zgierza. Krótki, ale burzliwy pobyt w Łodzi – od połowy 1862 do sierpnia 1863 r. – skutkował licznymi wydarzeniami. Tu przy Nowym Rynku 8, a następnie przy ul. Konstantynowskiej 5 małżeństwo otworzyło zakład fotograficzny, tu w październiku 1862 r. otrzymał Zajączkowski od Komitetu Centralnego Narodowego nominację na naczelnika miasta Łodzi, tu liczącą już dziewięć osób rodzinę (o ile wszystkie dzieci zdołały przeżyć te trudne czasy) zastał wybuch powstania styczniowego. Wreszcie w sierpniu 1863 r. zagrożony dekonspiracją Zajączkowski ratował się ucieczką do Krakowa, gdzie już dwa miesiące później otworzył kolejne atelier fotograficzne, mieszczące się w Hotelu Narodowym przy ulicy Poselskiej.

7. Józef Zajączkowski, „Portret Feliksa Szynalewskiego”, ok. 1865, fotografia, papier albuminowy, wym. 9 x 5,5 cm, Zakład Fotograficzny J. Zajączkowski w Hotelu Narodowym w Krakowie – awers (7A) i rewers (7B) (w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie)

Przykładem wykonanej tam fotografii jest portret malarza Feliksa Szynalewskiego (1825-1892), nauczyciela w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie. Jej datowanie (obecnie [1863-1878]) można zawęzić do ok. 1865 r. dzięki porównaniu ze znaną fotografią autorstwa Walerego Rzewuskiego „Dwudziestu młodych przyjaciół” (tu w reprodukcji odbitki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. DI 56186/2 MNW), wykonaną 27 stycznia 1865 r. Widzimy na niej bowiem, że w pierwszym rzędzie, „nieco w głębi, odchylony do tyłu, oparty zapewne o kamienny blok, stoi malarz Feliks Szynalewski (1825-1892) z ręką w kieszeni dwurzędowego, zapiętego pod szyję płaszcza i w jasnej barankowej lub sukiennej czapce” – artystę zidentyfikowała Wanda Mossakowska w artykule Fotografia przyjaciół Artura Grottgera i Walerego Rzewuskiego z 1865 roku („Biuletyn Historii Sztuki”, nr 1, 2003, s. 123).

8. Walery Rzewuski, „Portret zbiorowy dwudziestu przyjaciół Artura Grottgera – artystów i literatów krakowskich – na dziedzińcu pracowni Walerego Rzewuskiego przy ul. Kopernika w Krakowie”, 1865, fotografia, papier albuminowy, wym. 25,6 x 30,4 cm, Zakład Fotograficzny Walerego Rzewuskiego w Krakowie (w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)

W 1865 r., także w Krakowie, ukazał się album Grobowce, pomniki i trumny królów polskich w Krakowie (nakład księgarni Franciszka Grzybowskiego, w drukarni „Czasu”) z fotografiami Józefa Zajączkowskiego (29 tablic). Ale jak długo artysta utrzymywał się z prowadzenia atelier fotograficznego w Krakowie – nie wiadomo.

9. „Pomniki Sobieskich i Korybutów [w katedrze na Wawelu]”, 1865, fotografia, papier albuminowy, wym. planszy 19 x 13,5 cm (wg Grobowce, pomniki i trumny królów polskich w Krakowie z 29 tablicami fotografowanemi przez Józefa Zajączkowskiego, Kraków 1865, tablica XXV)

Wiadomo natomiast, że około 1870 r. wyjechał na krótko do Paryża, gdzie 3 maja [!] 1870 r. zakończył spisywanie swojego powstańczego wspomnienia (J. Zajączkowski, Notatki…, op. cit.). Zmarł w Krakowie 3 października 1905 r., gdzie został pochowany na Cmentarzu Rakowickim, tym samym, który uwiecznił na obrazie „Pogrzeb ofiar z roku 1848”, obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie.

Wojciech Przybyszewski

Ilustracje: 1, 2 – https://polona.pl; 3, 6, 7, 9 – fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie; 4 – fot. Karol Kowalik; 5 – wg Obrazy i rzeźby będące własnością Muzeum Narodowego. Katalog tymczasowy, Kraków 1889, s. 11; 8 – https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/katalog/963739?id=34856.

* Po opublikowaniu powyższego tekstu otrzymałem list od prof. Doroty Samborskiej-Kukuć, która napisała: „Tak, miałam wątpliwości, czy nazwisko portrecisty Zajączkowskiego brzmiało: Rochalewski czy Rochelewski. Później, już po opublikowaniu artykułu, udało mi się dotrzeć do aktu zgonu jego matki: ewangeliczki, Kunegundy z Paarmanów (zm. w 1852 w Warszawie); z tego aktu wynikało, że nazwisko brzmiało Rochelewski oraz to, że w tymże roku malarz ten mieszkał w Paryżu. Urodził się albo w Warszawie, albo w Bydgoszczy (w Prusach)”.

ANEKS

Wydarzenia tragicznych dni Wiosny Ludów w Krakowie nie pozostały bez echa w miejscowej prasie. W ostatnim numerze ukazującego się dotąd regularnie „Dziennika Narodowego”, którego wydawanie, podobnie jak kilku innych krakowskich czasopism, zostało na jakiś czas zawieszone, ukazał się obszerny, liczący blisko pięć stron artykuł redaktora Hilarego Maciszewskiego pod znamiennym tytułem Pierwszy i ostatni biuletyn Dziennika Narodowego, opisujący niedawne wydarzenia, z dopiskiem na ostatniej stronie:

„Pojedyncze Exemplarze niniejszego Numeru, sprzedawane będą w Biórze expedycyi Dziennika, w Księgarni Baumgardtena… po Cenie ZŁP. 1 a to na korzyść pogrzebowego funduszu ofiar, z dnia 26 Kwietnia 1848 roku(„Dziennik Narodowy”, nr 22 z 28 kwietnia 1848 r. [piątek], s. 1).

Natomiast już w drugim numerze wznowionego po zarządzonej przez władze przerwie pisma codziennego „Jutrzenka”, ukazującego się pod redakcją Aleksandra Szukiewicza, na pierwszych dwóch stronach wydania z 9 maja 1848 r. ukazała się relacja z uroczystości pogrzebowych 17 ofiar wydarzeń z 26 kwietnia 1848 r. zatytułowana Pogrzeb poległych ofiar w d. 26 Kwietnia, której fragmenty przytaczamy tu in extenso:

„Mimo wydanego przez ówczesne Władze wojskowe zakazu wszelkich obchodów i zgromadzeń, pogrzeb niewinnych ofiar poległych w owym dniu pamiętnym odbył się z taką okazałością a zarazem powagą, jaka tylko podobnéj smutnéj uroczystości przystoi. Obywatele trudniący się pogrzebem uwiadomili Władze miejscowe, iż obchód ten bez licznego nie obejdzie się zgromadzenia i przyznać należy, iż Władze uznały konieczność odstąpienia na ten raz od wydanych dniem przedtém przepisów, a nawet wszystkie warty na drodze od kościoła P. Maryi ku cmentarzowi rozstawione, otrzymały rozkaz cofnięcia się na czas ten w pobliskie budynki: i tak np. żołnierze odwachu przy bramie Floryańskiej w klasztorze księży Pijarów przebywali. Nawet żadnego na drodze nie ujrzeliśmy żołnierza policyjnego, ani nawet w ogóle żadnego żołnierza, choćby przypadkowo przechodzącego; zdaje się iż to musiało być skutkiem wyższego rozkazu. Pomimo tego, a może li tylko dla tego, w całém tak ogromném zebraniu ludu, iż zdawało się jakoby całe miasto wyszło na cmentarz, nic nie zaszło coby temu smutnemu obrzędowi ubliżyć mogło.

W dniu 29 kwietnia w Sobotę w godzinach przedpołudniowych odbyło się nabożeństwo w kościele P. Maryi, gdzie przedtem do grubarni złożono ciała poległych. Siedmnaście trumien wznosiło się na katafalku, reszta bowiem z umieszczonych w ostatnim numerze pisma naszego poległych, albo już poprzednio przez krewnych pochowana była, którzy ciała zabitych we własnych mieścili domach, albo jeszcze na liście rannych się znajdowała, co kilką dniami wątły przeciągnęli żywot i tej nawet nie znali usługi, ażeby skonać od razu. […]

Siedmnaście trumien wznosiło się ku sklepieniu kościoła, co przeszło sześćset lat był świadkiem żyjącym  dziejów naszych. Tak jest, żyjącym: bo dla tego kto w starych cegłach i rzeźbach czytać się nauczył, mury te gadać umieją. […]

I kiedy po skończoném nabożeństwie requiem zaśpiewano, ze wszystkich piersi wydobył się jednorazowy płaczliwy okrzyk, a wybiegłszy przezedrzwi kościoła, w zgromadzonym na rynku powtórzył się tłumie; to się nam zdawało że ten głos boleści jeśli do Wiednia nie doleci, to doleci pewnie do Nieba. I widzieliśmy w téj chwili ludzi zalanych łzami, co nigdy dotąd nie płakali, a nie wstydzili się łez swoich.

W samo południe ruszył pochód z kościoła: siedmnaście trumien postępowało jedna za drygą, a na każdéj trumnie krakowska czapka godło wolności, a na każdéj czapce zielony nieśmiertelności wieniec i narodowa kokarda. Całe miasto było wówczas w rynku i ulicach ku cmentarzowi wiodących, a przed trumnami niesiono na poduszkach nie herby i ordery, ale czapki, kokardy i wieńce, a z okien ulicy Sławkowskiej, którą pochód szedł cały, rzucano kwiaty na trumny. […]

Bez różnicy stanu, płaci, wieku lub religii każdy chciał chociaż krótką chwilę ponieść ciało którego z owych męczenników i nie każdemu udało się tego zaszczytu dostąpić – za mało było na to ofiar. Widziałeś pod ciężarem jednej trumny uczniów uniwersytetu jagiellońskiego i wyrobników, wielkie panie i kobiety z ludu, siwowłosych weteranów naszych dni wielkich, i ludzi którzy dopiéro zarabiać zaczynają na miłość narodu, księży świeckich i zakonnych ze żydami. Nie wielka była wprawdzie tych ostatnich liczba bo w tym dniu rozciągnięto kordon wojskowy dla przecięcia kommunikacyi pomiędzy miastem a przedmieściem Kazimiérz przez żydów zamieszkałém. […]

Żadnéj nie było na Cmentarzu mowy, jak nie było jej i w kościele – był to jeden z warunków ścieśniających pozwolenie tego obchodu; ale jakiejżeby tam mowy potrzeba, żeby cały ten obraz jeszcze podnieść – jakiejżeby mowy potrzeba, żeby wszystkie całego tłumu bóle w jedném wielkiém rozpaczy wyznaniu wyrzec! […]

Wszystkie trumny złożono obok siebie do ziemi […](„Jutrzenka”, nr 34 z 9 maja 1848 r. (wtorek), s. 137-138).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Książki